Tak naprawdę to było to tak :) Po pierwszych przymrozkach w tamtym roku wybrałam się na spacer z rodzinką i moim oczom ukazał się oblepiony w owoce krzak dzikiej róży i wtedy zakiełkowała w mojej głowie ta myśl " a może tak nalewkę z niej zrobić" Pomysł był, owoce były, nie było tylko przepisu, ale i on się znalazł w starej książce " Na domowe wina i nalewki" , miałam trzymać się ściśle przepisu, ale wymiękłam przy dodawaniu % bo nalewka jak dla mnie ma być mocna, ale nie do przesady, po kilku miesiącach przyszedł czas na ten upragniony pierwszy łyk i stwierdzam, że wyszło całkiem spoko :)
Nalewka z dzikiej róży
1/2 kg oczyszczonych owoców dzikiej róży
10 owoców tarniny
1/2 litra wody
1 szklanka wódki
1 szklanka spirytusu
20 dag cukru
5 łyżek miodu
2 goździki
1 gwiazdka anyżu
wykonanie:
Owoce róży oczyścić z końcówek i odważyć 1/2 kg, następnie razem z tarniną zamrozić i rozmrozić lub zebrać owoce po pierwszych przymrozkach.
Owoce przesypać do większego słoja, dodać do nich cukier, przyprawy i przegotowaną oraz wystudzoną wodę wymieszaną ze spirytusem, wymieszać i po zakręceniu odstawić na parapet na dwa miesiące.
Na początku należy każdego dnia mieszać słojem, aby cukier się rozpuścił. Po upływie dwóch miesięcy nalewkę wylać na sitko wyłożone gazą i zostawić do dokładnego odsączenia się owoców (dodatkowo delikatnie wyciskałam płyn z owoców) , odsączoną całą nalewkę ponownie przelać do słoika i dodać miód oraz wódkę ( ja dałam połowę wódki) , wymieszać i odstawić na miesiąc.
Po miesiącu delikatnie zlać klarowną nalewkę, a powstały na dnie osad wylać. Nalewkę przelać do butelek i odstawić do leżakowania na kilka miesięcy, ponoć im dłużej stoi tym jest lepsza choć my nie wytrzymaliśmy nawet dwóch miesięcy jej leżakowania :)
Muszę zdobyć dziką różę, smak na pewno jest wspaniały :)
OdpowiedzUsuńSmak rewelacyjny, ale na różę trzeba poczekać do jesieni :)
OdpowiedzUsuń